Zaczęłam się zastanawiać jak to się zaczęło . Wiem ,że od podstawówki byłam gruba . Zawsze siadałam w ostatniej ławce żeby mieć pewność ,że nikt nie będzie podziwiał moich fałd tłuszczu . Zakładałam bluzy żeby zakryć swoje ciało . Wtedy byłam jeszcze dzieciakiem który gówno wiedział o dietach i odchudzaniu . Wiem ,że rano wychodziłam bez śniadania ,dopiero o 15 jadłam swój pierwszy posiłek który był mega kaloryczny . Chyba wydawało mi się ,że przez niejedzenie śniadań schudnę . Tak ,byłam głupia . W pierwszej gimnazjum zaczęłam dietę dukana ( białkowa ) i wtedy naprawdę zaczęłam tracić na wadzę . Kopa dodawało mi to ,że moja matka wiedząc jak ta dieta jest niebezpieczna dla zdrowia kupowała mi produkty bogate w białko . Już wtedy miała mnie gdzieś ,a ja chciałam tak schudnąć żeby jej pokazać ,że potrafię być silna ,mogę być chuda i żeby zaczęła błagać o to żebym jadła . Chciałam jej dać nauczkę . Niestety dieta dukana zaczęła mnie denerwować ,nie rozumiałam niektórych rzeczy i spójrzmy prawdzie w oczy ,nie byłam na nią wystarczająco dorosła . Popełniałam podstawowe błędy jak np jedzenie o 22 . Waga wróciła . Byłam zła na siebie i na moją mamę która oczywiście nie zrezygnowała z przyjemności wytknięcia mi tego . Bolało w cholerę . To był jeszcze czas kiedy najbardziej się cięłam ,przez ojca który wiecznie mnie olewał ,nie odzywał się do mnie nawet przez cały dzień jeśli tak chciał ,patrzył na mnie jak na gówno ,przez matkę i jej wieczne odcinki odnośnie mojej wagi i to jak na mnie patrzyła ,z obrzydzeniem ,i wcale nie przesadzam w tym momencie . Później zaczęłam odchudzanie po swojemu . Jadłam banany ,jabłka ,wszystko zdrowe i w dość małych ilościach ,tylko wtedy jeszcze nie wiedziałam co ile ma kalorii i czego lepiej unikać . Traciłam na wadze ale bardzo mało . To były wakacje tuż przed trzecią klasą gimnazjum . W pierwszym miesiącu wakacji pojechałam z babcią i kuzynką nad morze . Jadłam tam dość dużo tak jak ona . Kiedy po dwóch tygodniach wróciłam do domu ważyłam 67 kilo . Płakałam ,cięłam się i w końcu wzięłam się w garść . W miesiąc schudłam 11 kilo . Kiedy pojawiłam się na rozpoczęciu roku nikt nie zwrócił na to uwagi . Dowiedziałam się tylko od przyjaciółki ,że wszyscy się martwią czemu tak bardzo schudłam . Nie wystarczyło mi to ,dalej chudłam . Byłam już naprawdę szczupła ,byłam ładna . Wtedy wszyscy zaczęli się martwić . Ważyłam coś koło 48 kilo przy wzroście 165 . Zaczęłam mdleć ,na nic nie miałam siły . Zaczęłam jeść . Wróciła mi waga ,matka dobijała mnie jeszcze bardziej mówiąc "nie jedz już" ,"zobacz jak wyglądasz" ,"ale sobie zrobiłaś efekt jojo" i tak dalej . Wreszcie trafiłam na oddział psychiatrii dla młodzieży . Nie byłam tam długo ,nie mogłam tam wytrzymać . Wróciłam i zaczęłam się odchudzać . Na początku próbowałam zaakceptować siebie ale na wszystko co jadłam patrzyłam przez pryzmat kalorii . Znowu schudłam i moja rodzina zmusiła mnie do leczenia . Chodziłam do psychologa specjalizującego się w leczeniu zaburzeń odżywiania i do dietetyczki ,bo to jest konieczne przy terapii . Przez jakiś czas było dobrze z tym ,że nadal starałam się ograniczać posiłki . Moi rodzice dużo płacili za moje leczenie i co chwilę mi to wypominali . W końcu miałam dość . To było tak jakby dla nich ważniejsze były pieniądze niż moje zdrowie ,a ja na prawdę chciałam być zdrowa . Zrezygnowałam z leczenia ,a moi rodzice wcale nie mieli nic przeciwko . Zapytali tylko czy sobie sama poradzę ,powiedziałam ,że dam sobie radę sama ,uwierzyli mi ,a przecież moja terapeutka wcześniej mówiła im ,że bez leczenia z tego nie wyjdę . Znowu spadłam z wagi ,od rodziców usłyszałam tylko żebym nie wylądowała w szpitalu . Mieli w dupie nawet kiedy po trzech dniach nie jedzenia zaczęłam mdleć . Słyszałam tylko ,że jestem nienormalna ,bo przecież mogę jeść normalnie ,chyba zapomniała co mówiła mi kiedy jadłam . Ale ja miałam wybór ,jeść i długo nie wytrzymać albo przestać jeść i jakoś funkcjonować . Tak czy inaczej jestem w czarnej dupie . Naprawdę chciałabym być dziewczyną która lubi to jak wygląda ,albo chociaż to akceptuje .
Dziś zjadłam nie więcej niż 200 kcal i chyba nie zamierzam jeść więcej .
Obiecałam sobie ,że więcej się nie potnę ale nic z tego . Nie umiem spać ,mam depresję od ponad trzech lat . Czy ja naprawdę na to zasłużyłam ? Jestem okropną osobą .
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
piątek, 19 sierpnia 2016
Dam radę :)
Kuzynka właśnie pojechała . Jest grubsza niż dwa tygodnie temu kiedy u mnie była . Jadłam normalnie przez te kilka dni :/ może nie do końca ,bo nie jadłam nic bardzo kalorycznego ,żadnego mięsa ,soli ,cukru ,tłuszczu . Ale i tak mam wyrzuty sumienia . Ale to nic ,zaczynam znowu i nie poddam się . Mam niecałe dwa tygodnie do rozpoczęcia roku ,muszę się wcisnąć w sukienkę w rozmiarze 34 . Jeszcze niedawno pasowała i za jakiś tydzień znowu będzie . Będzie trudno ,będę płakać z bólu ale nie będę bezsilna . Kto powiedział ,że będzie łatwo ? No właśnie :) na sukces trzeba sobie zapracować .
To chyba najkrótszy post jaki dodałam :)
To chyba najkrótszy post jaki dodałam :)
niedziela, 14 sierpnia 2016
Happy :)
Hej słoneczka :) . Jak tam u was ? U mnie na prawdę w porządku . Chyba przez te kilka dni jedzenia w miarę normalnie jakoś strasznie nie przytyłam ,bo wystarczył mi jeden dzień na 200 kcal i dużo ćwiczeń i wyglądam jak wcześniej :) ...chyba :/ . Kiedy patrzę na siebie w lustrze mam ochotę płakać ,a kiedy spojrzę jeszcze raz to mam wrażenie ,że nie jest tak źle ale zaraz znowu widzę fałdy i zastanawiam się kogo ja oszukuje . Ehhh ...ale będzie lepiej :) w końcu nie mogę się teraz poddać ,mogę albo iść dalej z podniesioną głową i będzie coraz lepiej albo mogę stanąć w miejscu lub się cofać niszcząc siebie jeszcze bardziej . NIE ,to się nie stanie :) . Na razie nie potrzebuje sudafedu ,z głodem radzę sobie sama ,a trochę siły jeszcze mam . Myślę ,że dopiero jutro lub pojutrze będę go potrzebować . Moja kuzynka przyjeżdża jutro ,pisałam już wam o tym chyba . Czy to źle ,że jej nie chce ? Bardzo ją kocham i tęsknię ale wiem ,że i dla mnie i dla niej byłoby lepiej gdybyśmy się teraz nie widywały ( mieszka 300 km ode mnie ) . Ona też choruje na zaburzenia odżywiania . Wiem ,że jeśli przyjedzie to nie będzie mi łatwo ,ba będzie w cholerę trudno . Ona jest chudsza niż ja . Ostatnio kiedy była siedziałam w łazience ,cięłam się i dusiłam łzami . Obiecałam sobie ,że więcej się nie potnę ,bo jak te blizny będą wyglądać na moim chudym ,ładnym ciele kiedy już osiągnę swój cel ? Ale kiedy przyjedzie to nie wiem czy sobie poradzę . Na pewno nie obejdzie się bez płaczu . Mam nadzieje ,że będziecie ze mną . Wiem ,że mówiłam wam to wczoraj w poście ale ...dajecie mi siłę i wsparcie . Kiedy na samym początku zaczęłam blogować i przeglądałam wasze posty cześć z was pisała "kocham was" . Zastanawiałam się jak można kochać kogoś kogo się zna wyłącznie z jego postów czy komentarzy . Zrozumiałam to dopiero niedawno . To coś jak forma wsparcia ale też cześć prawdy . Kochamy się nawzajem ,bo w naszym życiu tak na prawdę nie ma kogoś kto nas rozumie i wspiera tak jak my robimy to na naszych blogach . Przywiązujemy się do siebie .
Teraz mogę otwarcie napisać ...kocham Was i powodzenia słoneczka :)
*Jabłko małe -50 kcal
*100 ml mleka 0,5% ~ 35 kcal
*2 pomidory z sosem greckim na wodzie ~ 100 kcal
*Kilka fasolek szparagowych bez soli i niczego ~ 15 kcal
~ 200 kcal ♡
Lecę ostro ćwiczyć :)
Ps .Wszystkie zdjęcia umieszczone przeze mnie na blogu są z tumblera . Nie są moje .
Teraz mogę otwarcie napisać ...kocham Was i powodzenia słoneczka :)
*Jabłko małe -50 kcal
*100 ml mleka 0,5% ~ 35 kcal
*2 pomidory z sosem greckim na wodzie ~ 100 kcal
*Kilka fasolek szparagowych bez soli i niczego ~ 15 kcal
~ 200 kcal ♡
Lecę ostro ćwiczyć :)
Ps .Wszystkie zdjęcia umieszczone przeze mnie na blogu są z tumblera . Nie są moje .
sobota, 13 sierpnia 2016
zmęczona ale jaka dumna z siebie :)
No więc tak ! Dziś rano zjadłam dwa pomidory z sosem sałatkowym greckim zrobionym na wodzie ( pisali żeby dodać oliwę albo olej ale po cholerę ? Na wodzie jest mniej kaloryczne :) ) nie wiem ile kalorii miały te pomidory ale były małe i ten sos ...uznam ,że 100 . Później piłam tylko herbatę zieloną ze słodzikiem i mleko 0,5% ale nie wypiłam więcej niż pół szklanki co daje mi 125 ml czyli niecałe 50 kcal . Później zjadłam małe jabłko czyli jakieś 50 kcal i to tyle co dziś zjadłam . Jakieś 200 kcal i nie zamierzam jeść więcej . Oczywiście nie byłabym sobą gdybym jeszcze do tego dużo nie poćwiczyła . Przez ponad godzinę biegałam na trampolinie fitness w miejscu . To było dość intensywne i dobrze się z tym czułam . Teraz siedzę w wannie i zamierzam iść do babci ( nie ,nie będę u niej nic jadła ,a moja babcia dobrze wie ,że kiedy powiem "nie" to lepiej nie drążyć tematu ) kiedy wrócę zabiorę się za ćwiczenia z mel b i może killer Chodakowskiej . Kuzynka przyjeżdża za dwa dni ,a ja nie chce się czuć jak napchana beza . MAM PRZECIEŻ WYBÓR . Zastanów się czy warto się marnować dla chwilowej przyjemności jaką daje jedzenie . Ja kocham jeść ,daje mi to przyjemność i radość ale również mnie niszczy . Wole piękne chude ciało niż chwilowa przyjemność po której czuje się jak gòwno . TO MÓJ WYBÓR . Podniosłam się . Wybrałam .
Dziękuję za komentarze pod postami ,to dużo daje i motywuje ,nie wiem czy bez was dałabym siebie radę . Podawajcie swoje blogi ,chce was odwiedzać :)
Dziękuję za komentarze pod postami ,to dużo daje i motywuje ,nie wiem czy bez was dałabym siebie radę . Podawajcie swoje blogi ,chce was odwiedzać :)
czwartek, 11 sierpnia 2016
Ze skrajności w skrajność
Wreszcie odważyłam się zajrzeć na bloga . Przez kilka ostatnich dni jadłam ,płakałam ,wymiotowałam i popadałam w coraz większą depresję . A więc dlaczego zaczęłam jeść ? Przecież było tak dobrze . Zaczęłam mdleć z przemęczenia ,a ból całego ciała stał się nie do wytrzymania . Czułam się doskonale tylko pod względem psychicznym ,fizycznie byłam już na dnie . Ale to nie może się równać z tym co się dzieje kiedy jem . Nie są to jakieś ogromne ilości ,są moralne albo trochę mniejsze niż normalnie ,są też to głównie zdrowe rzeczy ,nie używam cukru ani soli . Więc pytanie dlaczego czuje się jak bezwartościowa szmata ? Moje nadgarstki są bogatsze o kolejne blizny których przybywa z dnia na dzień ,a ja nie mogę tego powstrzymać . Muszę się kontrolować żeby nie przycisnąć żyletki za mocno ,bo to mi się już kiedyś zdarzyło i do dziś pamiętam jak przerażona byłam kiedy nie mogłam powstrzymać krwawienia przez długi czas ,rana była na szczęście na udzie i może dzięki temu się nie wykrwawiłam . Myślę tylko o tym jak uciszyć moje myśli które wciąż krzyczą jak bardzo bezwartościowa jestem i żebym coś sobie zrobiła . Śpię po 2/3 godziny dziennie ,nie mogę zasnąć ,dopiero o 5 rano zasypiam zmęczona płaczem ,a chwilę później budzę się zalana łzami po kolejnym koszmarze . Ale największym moim koszmarem jest rzeczywistość . Kiedyś przynajmniej we śnie znajdowałam ukojenie . Zasypiam z postanowieniem ,że wstanę i nie zjem nic ,będę ostro ćwiczyć ,a wstaje rano i już wiem ,że nie sam rady przetrwać dnia . Okazało się ,że moja matka wiedziała ,że nie jadłam od tygodnia ,miała to w dupie . Dała mi wolną rękę . Z jednej strony to bardzo dobrze ,nie będzie się wtrącać ale z drugiej ...czy tak zachowuje się matka ? Czy to źle ,że chciałabym żeby moja rodzina była normalna ? Gdyby nie oni teraz byłabym normalną zbuntowaną nastolatką która pali papierosy żeby zrobić nazłość rodzicom ,popisać się przed znajomymi ,a nie zagłuszyć głód ,paliłabym marihuanę żeby dobrze się bawić ,nie po to żeby zapomnieć o głosie w mojej głowie który karze mi zrobić sobie krzywdę . Jutro jest dzień tak ? Mam szansę żeby wrócić do diety sprzed kilku dni . Dam sobie radę ,bo jak nie ja to kto ? Mam wybór - albo wpierdalać dalej i czuć się jak szmata albo wziąć się za sobie i już po kilku dniach czuć się tak dobrze jak wcześniej chociaż fizycznie będę wrakiem . Ale jeśli mam wybrać mniejsze zło to wybieram to od jedzenia . Ból fizyczny jest lepszy od psychicznego . Zawsze mam wybór .
Subskrybuj:
Posty (Atom)