Dziś zaczęłam dietę baletnicy . Kilka razy wcześniej byłam na tej diecie i powiem wam ,że nie udało mi się nigdy dojść do końca . Czasami to było przez moją mamę która po tym jak zaliczyłam zgon w kościele kazała mi zjeść winogrona ,czasami po prostu sama się poddawałam albo zrobiłam jakiś głupi błąd i nie chciałam zaczynać jeszcze raz . Na razie idzie mi świetnie . Od rana wypiłam jedną czarną kawę z mlekiem 0% ,wypiłam chyba z litr wody i dwie zielone herbaty w listkach ,te w saszetkach podobno nie działają ,a zielona herbata dobrze wpływa na metabolizm . Jest już prawie 17. Musze wypić dużo wody żeby nie czuć głodu ,bo jest okropny . Dłonie mam tak lodowate ,że można by uznać ,że jestem martwa . Zrobiłam już dziś 100 brzuszków ,ćwiczyłam na takim specjalnym urządzeniu na nogi ,zrobiłam 500 ( na prawdę dużo ) i jak z tego zeszłam to nogi miałam jak z waty ,30 przysiadòw i mam jeszcze zaplanowane 1000 pòł brzuszków ( nie do końca wiem jak to się nazywa ) i 1000 skoków na skakance . Uznałam ,że lepiej to zrobić w skokach ,bo gdybym sobie ustaliła np 30 minut to mogłabym to oszukać i zrobić 15 minut skakania ,a 15 poprawiania się albo odpoczywania ,a tak jestem pewna ,że zrobię tyle ile powinno być . Nie mam weny do pisania dzisiaj . Może to przez brak siły . Trzeci dzień jest niemal wybawieniem ,bo mogę zjeść nabiał . Postaram się pisać codziennie ,mam nadzieje ,że dam radę dotrwać do końca żeby móc się pochwalić efektami . Podobno w ciągu tych 10 dni można zrzucić 10 kilo . Myślę ,że dużo zależy od ruchu i ćwiczeń . Silna wola i dyscyplina to podstawa . Sukces gwarantowany ale teraz potrzeba czasu . Zdjęcia nie są moje ,znalazłam je na galerii i wydawały mi się odpowiednie do tej notki .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz